21 października w Poznaniu odbyła się pierwsza konferencja na temat wpływu diety na zachowania psów organizowana przez Centrum Szkoleniowe Pies. Nie dość, że ogólnie tematy okołopsowe mnie interesują, to jeszcze na tyle na ile mogłam dołożyłam swoich starań do zorganizowania tego wydarzenia – uczestniczyć w niej po prostu musiałam!

Na barfie, jak wiecie nie jesteśmy, ale dość mocno zainteresowała mnie ta tematyka. Jeśli miałabym taką dietę wprowadzić, to chciałabym się najpierw na jej temat czegoś dowiedzieć. I to właściwie dowiedzieć jak najwięcej! Aby psu polepszyć życie, a nie przez przypadek zaszkodzić. Wysłuchanie prelegentek na konferencji zdecydowanie do wzbogacania wiedzy się przyczyniło. Były to w końcu guru w tematyce diety naturalnej. Izabela Sekuła, Agnieszka Penkala, Agata Juszczyk oraz Iwona Tarnowska-Ciosek. Każda ugryzła temat z innej strony i dzięki temu konferencja jako całość wypadła kompleksowo i ciekawie.

Co prawda, słuchając wykładu Agnieszki Penkali, wróciłam myślami do czasów liceum i mojego znienawidzonego przedmiotu – biologii. Zaczęły powracać wszystkie nauki wpajane przez naszą nauczycielkę – postrach szkoły. Okazało się, że lekcje odrobiłam całkiem nieźle, bo sporo zaczęło mi się przypominać i dużo rozumiałam. Aminokwasy, neuroprzekaźniki, syntezy – wszystko było! Nadal tylko czekam na dzień, w którym przyda mi się znajomość układu pokarmowego żaby;)

Zdobyłam konkretne wskazówki, które mogę zastosować przy Lokim – na barf jeszcze od razu się nie rzucimy, ale na początek wyeliminujemy całkowicie węglowodany z diety (dzięki Belcando za puszki single protein!). Dodatkowo będziemy suplementować się tauryną, która polecana jest przy padaczce. A temat diety surowej dalej będziemy zgłębiać.


Ostatnio trochę mniej działam zarówno na fanpagu, jak i na blogu. Staram się być aktywną online jak tylko się da, ale dość dużo dzieje się w życiu pozainternetowym.

Po pierwsze – organizacja konferencji

Sporo czasu i energii pochłonęły same przygotowania, ale i tak się cieszę, że choć w tak nikłym ułamku mogłam pomóc. W udziale przypadła mi najogólniej mówiąc oprawa graficzna i ogarnięcie mediów społecznościowych. Mogłam wyżyć się graficznie i przy okazji ruszyć w końcu z tematem mojego „przebranżowienia” – ogarnięcie strony internetowej kosztowało mnie trochę nerwów;) Jeszcze widzę w niej trochę niedociągnięć, ale będę mogła ze spokojem ją „dopieścić”. Do tego doszły nerwy przy współpracy z drukarnią. Jestem co prawda grafikiem, ale przygotowanie do druku to nie jest moja mocna strona. No i trzeba było rozmawiać z obcymi ludźmi… brrr.

Po drugie – kalendarz

Wyjazd do fabryki Belcando, o którym pisałam tutaj, zaowocował wieloma pomysłami. Projekt, który jako pierwszy został wdrożony to kalendarz na 2018 rok – właśnie trafił do druku (znów te drukarnie;)). Teraz, razem dziewczynami z Maybe Chart, Zamerdani, Zapsieni w sieci oraz Belcando, z niecierpliwością czekamy na gotowe egzemplarze. Później będziemy zajmować się dystrybucją. W tym temacie także mogłam wykorzystać skille zawodowe z zakresu grafiki, ale samo projektowanie okazało się niczym w porównaniu z wyborami zdjęć i podejmowaniem decyzji o końcowym kształcie. Tak to jest jak do zadania usiądzie 5 bab;)

Po trzecie – drugi kalendarz 😉

Poza tym, razem z Michałem z Dogpix – FUKS & PSYjaciele, chcemy wydać nasz poznański kalendarz. Mają znaleźć się w nim głównie zdjęcia ze spotkań Północniaków Poznaniaków. No i znów problemy z wyborami;)
Na szczęście oba powyższe projekty powstały z myślą o pomocy charytatywnej, więc niewyspanie i wory pod oczami jakoś lepiej się znosi;)

Po czwarte – zmiany, zmiany, zmiany

W życiu prywatnym teraz też sporo zamieszania. Kupno mieszkania, wkrótce przeprowadzka. No i jeszcze jedna niespodzianka, ale o niej na razie cicho;)