Od naprawdę długiego czasu wiedziałam, że dołączy do nas kolejny pies. Decyzja była jedynie zawieszona w czasie, bo wiedzieliśmy, że na horyzoncie mamy kupno mieszkania i w konsekwencji przeprowadzkę. Termin zaczął się robić konkretny, gdy całą procedura kupna-sprzedaży i załatwiania płatności ruszyła – przeprowadzamy się w połowie grudnia.

Moyra

Nie zabrałam się jakoś szczególnie za poszukiwania psa dla siebie. Oczywiste, że ma to być jakiś północniak, obojętne jakiej rasy (husky preferowane). Mieszańce z północnymi cechami również brane pod uwagę. Kontakty z fundacją Sfora Husky układają mi się dobrze, to jedyne pewne, że będzie to jakiś pies od Pauliny.
Na jednym ze spotkań Północniaków poznałam Moyrę. Wiedziałam już wcześniej, że jest do adopcji, ale żadnych decyzji nie podejmowałam. Chwilę porozmawiałam na jej temat z Pauliną i Anią z hoteliku Psi Zakątek. Suczka miała już prawie dom, ale rodzina nią zainteresowana zrezygnowała. Chyba mieli do niej za mało cierpliwości. Stwierdziłam, że gdyby nikt nie adoptował jej do grudnia to sama chętnie bym ją przygarnęła, bo wpadła mi w oko. I na ówczesną chwilę, temat skończył.
Następnego dnia Ania mnie zapytała czy z tym grudniem i adopcją Mojry mówiłam serio. Oczywiście, że serio! No ale nie chcę robić problemów i kazać tyle czekać. Na to Ania, że woli mieć pewność gdzie sunia trafi i jest w stanie ją do tej pory przetrzymać. Krótka rozmowa z mężem i decyzja – adoptujemy Moyrę.

Problem z Moyrą wiązany był z jej historią. Z pewnością nie byłą dobrze traktowana. Najprawdopodobniej bita. Boi się mężczyzn. Postanowiliśmy wykorzystać czas, jaki pozostał do przeprowadzi, żeby się z nią poznać. Kilkukrotnie ją odwiedzałam. Najpierw sama, później z mężem. Było widać, że u Ani coraz bardziej się otwiera. Dobrze jej tam. Ania również się do niej przywiązała. I w tym momencie wkroczyła do dzieła Paulina – po rozmowie z nią, a następnie z mężem, stwierdziliśmy, że najlepiej będzie jak Moyra zostanie tam, gdzie jest. Nie powiem, żeby przyszła mi ta decyzja bardzo łatwo, ale było to najrozsądniejsze rozwiązanie.Na horyzoncie pojawiła się Łajka.

Moyra, złodziejka piłek, fot. Hotel dla psów: Psi Zakątek

Łajka

Łajeczkę miałam okazję poznać w lipcu tego roku. Byłam, razem z Pauliną ze Sfory Husky, zrobić kilka zdjęć innemu psu, który przebywał w poznańskim schronisku. Zdjęcia robimy po to, aby móc zamieszczać je w ogłoszeniach adopcyjnych. Dobre zdjęcie = większa szansa na zauważenie. Przy takiej wizycie widzi się oczywiście inne futrzaki – i tak właśnie zauważona została Łajka. Psie dziecko, które bardzo starało się zwrócić na siebie uwagę. Paulina dość szybko zadziałała i dziewczyna zza schroniskowych krat trafiła do domu tymczasowego. Młody pies szybko wzbudził zainteresowanie. Adopcja jednak się nie udała. Łajka wróciła. Na szczęście nie do schroniska, tylko do Jacka, który prowadzi hotelik Psi Domek.

Pierwsze spotkanie z Łajką w poznańskim schronisku, fot. Husky Love

Łajka to jeszcze dzieciak. Na chwilę obecną może mieć około roku. Przez ten krótki czas zdążyła zaliczyć schronisko i nieudaną adopcję. Mimo wszystko jest bardzo pozytywnym psem. Nie ma opcji, żeby jakiś inny czworonóg się z nią nie zaprzyjaźnił. Zanim mogliśmy zabrać ją do nowego mieszkania, zaczęłam ją odwiedzać, wychodzić na spacery i biegać. Okazała się wspaniałą kompanką do canicrossu. Po prostu idealnie dla mnie!

16 grudnia nadszedł TEN DZIEŃ – zabraliśmy Łajeczkę do domu. Sami jeszcze na kartonach, do tego nowy pies, więc nasz zwariowany okres w życiu zrobił się jeszcze bardziej pokręcony. No ale przecież u nas nie może być normalnie;)

Łajka nadal się przyzwyczaja. My razem z nią. Okazało się niestety, że bardzo nie lubi zostawać sama. Nie chcę jeszcze stwierdzać czy to lęk seperacyjny, ale będziemy mocno zwracać uwagę na tę kwestię. Mam tylko nadzieję, że nowi sąsiedzi od razu nas nie znienawidzą;) To, co dotychczas uważaliśmy za nic fajnego – czyli praca w różnych godzinach i „mijanie się” w ciągu dnia, postaramy się wykorzystać na korzyść i jak najbardziej ułatwić Łajce odnalezienie się w nowej sytuacji.

Zapoznanie z Lokim także zaliczyliśmy już wcześniej, przed przybyciem Łajzy do nas. Loki trochę zazdrośnik, ale początkowe kontakty oceniam bardzo pozytywnie. Póki co sytuacja mieszkaniowa jest dość pokrętna, bo Loki będzie mieszkał z moimi rodzicami (na szczęście blisko nas!). Decyzja taka podjęta ze względu na jego chorobę – padaczkę. Dla jego bezpieczeństwa ważne, żeby przez całą dobę miał kogoś, kto w razie czego może zareagować. My niestety musimy chodzić do pracy, a rodzice są niemal cały czas na miejscu. Wspólne spacery (później również treningi) jednak obowiązkowe! A do tego rodzice zadowoleni, bo będą jeszcze częściej odwiedzani;) Zapowiada się dla mnie czas spędzany między dwoma domami, ale dla chcącego…:)

Przy okazji powitalnego wpisu Łajówki, warto wspomnieć jaką niespodziankę na dzień dobry sprawiło nam Belcando. Wyprawka dla nowego dziecka, a w niej worek karmy Lamb&Rice, legowisko i smaczki. Pięknie dziękujemy, a brzuszek Łajki w szczególności ❤