fot. Maciej Kryk
29 czerwca 2019 miałam okazję wziąć udział w I Kaźmierskim Dogtrekkingu. I choć lato nie jest może najlepszą porą na bieganie z psem, bo temperatury jednak wysokie… to już któryś raz potwierdza się, że jeśli podchodzę do czegoś na luzie, to idzie mi całkiem nieźle!
A podeszłam na luzie właśnie ze względu na temperatury. Jeszcze w przeddzień imprezy miałam wątpliwości czy wystartować, bo upały były naprawdę nieznośne. Pomyślałam jednak, że przecież nie muszę przemęczać ani siebie, ani Łajki (zwłaszcza Łajki) i będzie, co będzie. Najwyżej powolutku pomaszerujemy, albo w ostateczności zejdziemy z trasy. Zatem, jak można się domyślić, wystartowałyśmy.
Na miejscu byliśmy całą ekipą sporo wcześniej, bo przy okazji pomagaliśmy przy stoisku klubowym Watahy Północy i zaprzyjaźnionego sklepiku Shastuś. Poza tym przed startem należało się zarejestrować w biurze zawodów.
Po odebraniu pakietu startowego i przydzieleniu numeru (8) pozostało już tylko oczekiwanie na start. Na szczęście znalazł się cień dla psów, a jeziorko zaraz obok posłużyło do ochłody. Tuż przed godziną 12:00 wszyscy zawodnicy otrzymali mapy z zaznaczonymi 8 punktami do odnalezienia na 7-kilometrowej (z założenia) trasie. Można było zaliczyć je w dowolnej kolejności. Po krótkiej analizie, ruszyłyśmy razem z większością uczestników, choć już po niedługim czasie stawka mocno się rozciągnęła. Jakiś czas deptałam po piętach grupce panów. Po kilku kilometrach zaczęłam tracić ich z oczu. W końcu również wybrałam własną drogę i zadecydowałam o „wspaniałym skrócie” (skończyło się odrapanymi nogami) i do samej mety towarzyszyli nam już tylko Dyzio i jego pan.
Myślałam, że trasa biegu będzie bardzo męcząca. Jednak kolejne punkty okazywały się być bliżej niż zdawało się to na mapie. Nasza trasa okazała się mieć niecałe 8 km, a jej pokonanie zajęło nam 1 godzinę 2 minuty i 26 sekund. Większość trasy udało się przebiec, tylko chwilowo zwalniałyśmy na krótkie złapanie tchu i nawodnienie się. Udało się nam znaleźć wszystkie punkty i tylko raz na chwilę zabłądzić. Zmieniła się przez to nieco zaplanowana pierwotnie kolejność punktów. Z punktu nr 3 chciałam trafić, moim wspomnianym wcześniej skrótem, do punktu nr 4, ale sama nie wiem jak, najpierw dotarłyśmy do punktu nr 8. Należało więc odrobinę się wrócić do 4 i stamtąd już prosto do numerów 7, 1 i do mety.
Cyfra 8 okazała się być przewodnią tego dnia. 8 numer startowy, 8 punktów kontrolnych, prawie 8 przebiegniętych kilometrów i 8 miejsce open! Co dało 2 miejsce wśród kobiet! (tutaj wyniki)
W trakcie oczekiwania na oficjalne ogłoszenie wyników, organizator zadbał o uczestników i nie pozwolił nam się nudzić. Z Łajeczką wzięłyśmy udział w mini konkursie posłuszeństwa i tu również dostałyśmy się do zwycięskiej trójki. Brawo Łajko!
Można powiedzieć, że obłowiłyśmy się mocno. Poza bogatym pakietem startowym, otrzymałyśmy dużo nagród. Organizatorzy i sponsorzy naprawdę się postarali. Dodatkowo część z opłat startowych przeznaczona była na cele charytatywne i pomoc bezdomnym psom.
Zdecydowanie uwielbiam takie kameralne imprezy! W Kaźmierskim Dogtrekkingu wzięło udział 35 osób i 36 psów, co dało 29 zawodników i drużyn na liście startowej. Przypuszczam, że po tegorocznym sukcesie liczby te się powiększą, ale mam nadzieję, że zachowany zostanie super klimat 🙂
My zdecydowanie będziemy chcieli wrócić na kolejną edycję! 🙂