Fot. Mierzęcin Trail

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że biegi przełajowe są najlepsze. Na podbiegach umieram, ale cała reszta rekompensuje wszelkie trudy.

Od jakiegoś czasu wyszukuję głównie biegi przełajowe, aby móc zabierać ze sobą Lokiego. Na tych miejskich nawierzchnia to 100% asfaltu, więc psim łapkom tego oszczędzam. Gdzieś na Facebooku mignęła mi informacja o biegu Mierzęcin Trail. Po krótkich rodzinnych konsultacjach czy termin z niczym nie koliduje, zapisałam się. W sobotę (2 września) zafundowałam sobie pobudkę o godzinie 4:45. Mężowi też. Od 7 lat się dziwę, jak on ze mną wytrzymuje. Spakowaliśmy siebie, psa i wyruszyliśmy w drogę.

Na miejsce dojechaliśmy bez większych problemów. Zaparkowaliśmy na wyznaczonym miejscu i od razu zaczęliśmy podziwiać okolice. Pałac Mierzęcin i jego otoczenie robią wrażenie. Aż zaczęłam się zastanawiać czy wejście z psem na teren na pewno wypada;) Ale oczywiście nie było z tym żadnych problemów. W biurze zawodów odebrałam pakiet – numer startowy z chipem, koszulka, wafle ryżowe, próbka preparatu do prania ubrań z membranami, oczywiście reklamówki, a wszystko zapakowane w całkiem poręczny worek. Przed startem mieliśmy jeszcze chwilę, żeby pokręcić się po okolicy. Loki zdążył załatwić wszystkie swoje sprawy, więc zadowolona, że w czasie biegu nie będziemy musieli robić dłuższych przerw, ustawiłam się na linii startu, aby o 9:30 ruszyć.

Pozujemy razem z Lokim przy mecie

Nie wspomniałam, że do wyboru były dwa dystanse: półmaraton oraz 12 km. Wybrałam ten krótszy, bo wiedziałam, że chcę startować z psem. Na naszej trasie przewyższenia wyniosły +/- 184 m, więc płasko nie było. Jak już napisałam na wstępie, górki nieco mnie męczą;) Na szczęście, jakoś wspólnymi siłami daliśmy radę. Cała trasa przebiegała naprawdę przez malownicze miejsca. Chyba nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że był to mój najładniejszy bieg. Czasu wspaniałego nie osiągnęliśmy (01:25:37), ale biegło się wspaniale i naprawdę szybko trasa minęła. A potrafią się nieraz biegi dłużyć, a meta jakby coraz bardziej oddalać… Tutaj jednak było inaczej:)

Screen z Endomondo

Fot. Pałac Mierzęcin

Loki w trakcie biegu zachowywał się super. Pierwsze kilometry oczywiście musiał trochę powęszyć, ale później już właściwie cały czas biegł równym tempem. Teren był dla niego całkowicie nowy, więc mogłam sprawdzić jak wyglądają komendy prawo i lewo. No i wyglądają całkiem nieźle:) Reagował i skręcał. Nawet w pewnym momencie trasy, na rozdrożu, gdy zainteresował go mocno inny kierunek (jakiś pan tam się kręcił), ładnie posłuchał i pobiegliśmy bez szarpania się w dobrą stronę. Brawo Loki!

Na mecie czekał na nas osobisty fan w postaci Męża:) Od razu dostaliśmy oczywiście medal i wodę. Był również posiłek regeneracyjny w postaci makaronu z sosem bolońskim lub wegetariańskim do wyboru. Jeden z lepszych, jakie jadłam na biegach. Zo to olbrzymi plus, bo nie musiałam się martwić ewentualną reakcją żołądka;) Loki dostał wodę – właściwie izotonik, bo zaopatrzyłam się w wyrób Pokusy. Przed biegiem dostał pierwszą porcję, później dopijał. Wygląda na to, że PowerDog Isotonic Drink będzie całkiem nieźle się sprawdzać.

Pakiet startowy na Mierzęcin Trail wyniósł mnie 40 zł (dla pierwszych 150 osób). Cena bardzo przyzwoita. Była jeszcze opcja zakupu pakietu Premium, razem z noclegiem w pałacowym hotelu oraz możliwością skorzystania z basenu i innych atrakcji, ale my się nie zdecydowaliśmy. Przy zakupie pakietu standardowego, można była skorzystać bezpłatnie z pola namiotowego (ograniczona liczba miejsc). Ogólnie więc bardzo szeroki wybór. Do kosztów trzeba oczywiście doliczyć dojazd, ale dla nas nie stanowi to problemu.

Jeszcze ciekawostka – przy okazji tego biegu, pierwszy raz spotkałam się z Pic2Go. Polega to na tym, że po zarejestrowaniu swojego numeru startowego na stronie biegu, tuż po przekroczeniu mety, otrzymuje się swoje zdjęcia bezpośrednio na własny facebookowy profil. Interesująca opcja, jeśli oczywiście nie boicie się dostać nieprzejrzanych zdjęć z podwójnymi podbródkami i twarzami umierających, jak to w czasie biegów może się zdarzyć;)

Bieg bardzo polecam, a sama chętnie wrócę na kolejne edycje:)