W końcu zaczynam zbierać się do kupy po minionym weekendzie. Spędziliśmy go, razem z Lokim, bardzo intensywnie. Zaczęło się już w piątek wieczorem od grilla w gronie psiarzy:) Mimo dobrej zabawy, w sobotę rano wcześnie wstaliśmy i grzecznie udaliśmy się na IX Integracyjny Turniej Szermierczy „Z floretem do gwiazd”. Nie, nie braliśmy udziału w potyczkach. Zostaliśmy zaproszeni jako Fundacja Sfora Husky, aby pokazać się z psiakami:) Był Loki i jego brat Scotty. Organizatorzy urządzili zbiórkę karmy, a nasze futra dały się wygłaskać i wycałować.
Przed turniejem byłam co prawda na pobliskim wybiegu odrobinę „zmęczyć” Lokiego, ale i tak byłam z jego zachowania bardzo zadowolona. Dzieci mogły go wytarmosić, a mu to nawet sprawiało przyjemność. Tylko w jednym momencie zauważyłam, że poczuł się trochę zagubiony, ale poprosiłam o chwilę przerwy „na siku” i zaraz potem wrócił do siebie. Musiało go na raz za dużo chętnych rąk do głaskania otoczyć:)
Cofając się odrobinę – najbardziej stresująca część weekendu spotkała Lokiego w nocy z piątku na sobotę, bo po raz pierwszy nie nocował u siebie. Postanowiłam spać razem z nim w pokoju na kanapie i na szczęście udało mu się zasnąć. Na szczęście podwójnie, bo gdyby on nie usnął, to ja chyba też nie;) Stresowałabym się razem z nim;)
W niedzielę, wczesnym popołudniem (już po nocy spędzonej każdy we własnym łóżeczku) udaliśmy się na Festyn z okazji Dnia Dziecka, zorganizowanym na jednym z poznańskich osiedli. Tu też „wystąpiliśmy” pod szyldem Sfory Husky. Futer do wygłaskania było tu znacznie więcej, ale też więcej chętnych do miziania:) Psy sprawowały się znakomicie. Ja po raz pierwszy odważyłam się pomalować dziecku buźkę (ręce się trzęsły, że hej). Chyba ogólnie wzbudzaliśmy niezłe zainteresowanie, bo mało było chwil wytchnienia.
Nasze stoisko znajdowało się tuż przy trasie przejażdżek bryczką. Pomyślałam, że to się źle skończy. Psy wykazały z początku nadmierne zainteresowanie „tymi dziwnymi piesełami”, ale za którymś razem przestało je to ruszać, więc przy okazji niezła socjalizacja wyszła:) I tym samym dopisuję sobie punkt w Projekcie Odrodzenie za próbowanie nowych rzeczy (dokładnie: pkt. 6 spacery do nieznanych miejsc – chyba nie za bardzo naciągnięte?).
Po wszystkich imprezach, zarówno Loki jak i ja, byliśmy wymęczeni po równo. Loki psychicznie, ja bardziej fizycznie (choć psychicznie też;)). Miło mieć satysfakcję, że zrobiło się coś fajnego, ale mimo to cieszę się, że na razie najbliższe weekendy zapowiadają się spokojniej;)
Jaki miziasty Loki!
Szermierka to fantastyczny sport, chociaż wolę historyczną. Obserwowanie białych mumii, gdy nie widać nawet mimiki twarzy… Wpatrywanie się w światełka nad głowami szermierzy… Nie. Nie ma tego piękna.
Pierwszy raz byłam na szermierczym turnieju (wcześniej tylko wczesnośredniowieczne odtwórstwo historyczne) i znalazłam w tym pewną elegancję:)