Nagłówek nagłówkiem, ale tak właściwie to, co dziś uprawialiśmy jeszcze daleko ma do bikejoringu. Dziś po prostu pierwsza próba Lokiego i moja z bieganiem przy rowerze. Wcześniej mój brat już próbował, ale skończyło wywrotką i zniechęceniem;)

Z poprzednim psem dużo wychodziliśmy na rower. Co prawda Forest nigdy nie ciągnął, zawsze biegł obok, ale można było osiągnąć spore prędkości. Forest o wiele mniej się rozpraszał, natomiast Loki to zupełnie inna bajka;)

Ale od początku:)

W tygodniu zadzwoniłam do brata z pytaniem czy sobotę ma wolną i czy nie wybrałby się ze mną i psiurem na rower. „No dobra.” – zabrzmiała klasyczna odpowiedź braciaka;) No to ustalone:)

Próba pierwsza.

Dziś sobota, więc wychodzimy. Najpierw Loki biegł z Tomkiem. Ten co prawda nie odważył się przypiąć smyczy do kierownicy (jakoś chyba brak mu było odwagi) i cały czas trzymał ją w ręce. Później ja i na pewniaka przypinam linkę do roweru, a ręce swobodnie na kierownicy (i hamulcach;)). I naprawdę jestem zadowolona:) Nie powiem, że się nie stresowałam. Cały czas bacznie obserwowałam, co też ten Loki zamierza zrobić – może gdzieś skręcić, może nagle się zatrzymać, ale biegł na ogół bardzo ładnie. Trochę pociągnął, trochę potruchtał obok roweru, ale i mi i jemu sprawiało to przyjemność.

Wydaje mi się, że dla nas, początkujących, wyjście na dwa rowery trochę ułatwia. Osoba z przodu (bez psa) zawsze może go zawołać i zachęcić do biegu, przez co tej z psem łatwiej wszystko ogarnąć.

Z rzeczy do poprawy: zdecydowanie do wymiany mamy szelki. Sledy będą o wiele lepsze. Myślę też, że przyda się dłuższa linka, aby zwiększyć dystans między mną a psem, a dzięki temu mieć więcej czasu na reakcję w sytuacjach awaryjnych.

Trochę odpoczynku.

Udało się nawet zrobić trochę zdjęć – mimo marudzenia Tomasza, że po co je robię, albo co gorsze – każę jemu robić (pewnie tego nawet nie przeczytasz, ale i tak dzięki za te foty;)). No i mam nadzieję, że do kolejnego razu.

Ja z pewnością piszę się na kolejne takie treningi:)

Jedziemy dalej?
Jest radość 🙂